Forum Harry Potter Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 [T][R]Sens życia Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
AtA
Pełnoprawny czarodziej



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów xD

PostWysłany: Pią 14:35, 19 Sie 2005 Powrót do góry

moje pierwsze tłumaczenie, chociaż nie aż takie złe ;). główny zarzut, co do tego opowiadania jest taki, że jest za słodkie, więc cukrzykom i osobom nie lubiącym chodzić do dentysty dziękujemy ;). poza tym, występuje tu para DM/HG, więc alergicy na tę parę lepiej niech tez wyjdą ;). ktoś został? dobra, no to lu ;).

aaa, w pierwszym czy drugim rozdziale pojawia się 1, słownie: jedno przekleństwo ;). tpotem już takowych nie ma, starałam sie ich wystrzegać ;)...

będę dawać po dwa rozdziały, po innym zarzutem było, że są one za krótkie ;).

Autorka: Annie
Tytuł oryginału: Meant to be
Zgoda na tłumaczenie: jest
Link oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczenie: AtA
Korekta: Kerowyn

no, to lecimy...

dedykuję Kerowyn, cudownej istocie która zgodziła się to betować, oraz Sonce, która dała mi link do tego opowiadania.

--------- Rozdział 1: Przyjazd do Hogwartu ---------
- Harry! - Hermiona Granger, siódmoroczna Gryfonka, przepchnęła się przez tłum ludzi, tłoczących się na King’s Cross, by zamknąć Harry’ego Pottera w przyjacielskim uścisku. Nie widziała tego wysokiego, kruczowłosego przez całe lato, wyrzucała z siebie kolejne pytania:
- Jak tam wakacje? Miałeś dużo problemów z ciotką i wujem? Gdzie jest Ron?
Harry zaśmiał się, poprawiając okulary. Jego zielone oczy zaiskrzyły, kiedy przytrzymał Hermionę, dając jej do zrozumienia, by się uspokoiła.
- Lato było nudne, Dursleyowie jak zwykle zachowywali się jak banda kretynów i nie widziałem jeszcze Rona.
Hermiona wyszczerzyła zęby w zakłopotaniu. Każdego lata coraz bardziej nie mogła się doczekać początku semestru i spotkania z dwójką swoich najlepszych przyjaciół. A że był to ich ostatni rok w Hogwarcie, tęskniła za nimi jeszcze bardziej i była przekonana, że dobry początek zagwarantuje taki sam ciąg dalszy.
- Hej, ludziska – niski głos, dochodzący zza Hermiony, przerwał jej rozmyślania. Obróciła się i krzyknęła z radości, gdy zobaczyła swego rudego przyjaciela, stojącego z uśmiechem na twarzy.
- RON! Jak minęło lato?
- Całkiem nieźle... Ciebie też miło widzieć, Hermiono. I ciebie, Harry.
- No, nawzajem – odpowiedział Harry i uśmiechnął się do przyjaciela.
Wtedy, głośny głos spikerki, rozchodzący się po stacji, oznajmił:
- 10:55. Odjeżdżają pociągi z peronu pierwszego, czwartego, piątego i ósmego.
- Za pięć jedenasta! – sapnęła Hermiona, upewniwszy się, spoglądając na zegarek. – Mamy pięć minut, żeby zdążyć na Hogwart Express! Gazem, lecimy!
Nie czekając na dwóch chłopców, chwyciła swój wózek i popchnęła w kierunku peronu dziewiątego. Harry i Ron dyszeli za jej plecami. Cała trójka, jedno za drugim, w pośpiechu prześlizgnęła się przez barierkę między peronem dziewiątym i dziesiątym, żeby jak najszybciej wsiąść do pociągu.
- Mama będzie wściekła, że się z nią nie pożegnałem – powiedział Ron, przewracając oczami po tym, jak dostali się do pociągu. Hermiona uśmiechnęła się w myślach. Ciągle ta sama, stara, opiekuńcza pani Weasley.
Zaskakująco szybko znaleźli pusty przedział i rozsiedli się w nim. W końcu czekała ich długa droga do ukochanej szkoły.
- Więc, Hermiona... Jak minęły wakacje – zapytał Harry.
- Och, świetnie... Naprawdę świetnie – odpowiedziała.
- Wyglądasz... Inaczej.
Hermiona zarumieniła się. Oczywiście, że się zmieniła – odwiedziła ją ciotka i uświadomiła jej, że jest wystarczająco dorosła, by skupiać się na wyglądzie tyle, ile na nauce. Tego rana wyprostowała włosy i umalowała się. Jej oczy świeciły niezwykłym blaskiem, nieznanym dotąd Harry’emu i pasującym do jej błyszczącej odznaki Prefekt Naczelnej.
- No, w wakacje przyjechała do mnie moja ciocia. Powiedziała, że powinnam bardziej dbać o wygląd.
Ron uniósł brew i zaśmiał się. Hermiona zawsze będzie tym samym zwykłym molem książkowym, jakiego znał od pierwszej klasy.
-Wy dwaj też się zmieniliście – dodała i pokazała im język.
Miała rację, Harry i Ron urośli po kilka cali, a ich ciała nabrały przez lato bardziej męskiej budowy. Wiedziała doskonale, że wiele dziewczyn będzie za nimi ganiać w tym roku, i przygotowała się na żartobliwe bronienie ich przed obławą.
Zanim Ron zdążył wymyślić jakąś ciętą odpowiedź, drzwi przedziału otworzyły się, i stanął w nich nie kto inny, jak Draco Malfoy, z pogardą na twarzy.
- Proszę, proszę, nasze sławne trio ma spotkanie
- Co, Malfoy, bez kumpli? Co za wstyd... Kto cię teraz obroni? – Odciął się Ron.
Malfoy nie zareagował. Podniósł brew i bezczelnie otaksował wzrokiem Gryfonów. Rozejrzał się i spojrzenie jego ciemnoszarych oczu spoczęło na Hermionie. Jeśli to możliwe, jego brew jeszcze się podniosła, jej cienka linia zatrzymała się centymetry przed włosami.
- Znów się widzimy, co, Granger? – powiedział, uśmiechając się ironicznie. – Och, widzę, że zostałaś Prefekt Naczelną. Jak... miło – dodał.
- Tak, Malfoy, zostałam – odpowiedziała spokojnie. – Nie bądź zazdrosny, jestem pewna, że Dumbledore też dałby ci odznakę, gdybyś posiadał coś takiego, jak mózg.
- Właściwie – odpowiedział Ślizgon – JESTEM Prefektem Naczelnym. Gdybym był tobą, nie otwierałbym tych szlamowatych usteczek, dopóki nie wiedziałbym, o czym mówię.
Wypowiedź Dracona nagrodziły wyrazy szoku na wszystkich trzech, gryfońskich twarzach. Zwłaszcza reakcja Rona była satysfakcjonująca: jego twarz pokryła się jasną czerwienią, a usta otworzyły się ze zdumienia.
- No, no, Weasley, może chciałbyś, żebym się uspokoił, zanim zabiorę ci punkty za brak szacunku – powiedział Draco z lodowatym uśmiechem na twarzy. Odwrócił się i odszedł, zasuwając za sobą drzwi.
- To niemożliwe... On... Co za TUPET – powiedziała rozwścieczona Hermiona – Jak Dumbledore mógł zrobić takiego durnia Prefektem Naczelnym?
- Najwidoczniej mógł – wymamrotał Ron, krzyżując ramiona i osuwając się na siedzenie.
Harry nie mógł uwierzyć własnym uszom.
-Na Merlina... on będzie dręczyć pierwszorocznych.
Hermiona westchnęła potakująco. Sięgnęła do torby i wyciągnęła swoją letnią lekturę, książkę „Zaawansowane czary i eliksiry – edycja uczniowska”. Odwróciła się od przyjaciół i zaczęła czytać.
Dalszą drogę przebyli w milczeniu. Hermiona zatraciła się w czytaniu, a Harry i Ron zajęli się cichą grą w gargulki.
W końcu przybyli na błonia Hogwartu. Hermiona wysiadła z pociągu przed swoimi przyjaciółmi i od razu zaczęła rozglądać się za Hagridem. Dostrzegła go parę stóp dalej, krzyczącego do pierwszorocznych, by podążali za nim.
- Hagrid! – zawołała, pospieszając do pół-olbrzyma.
- Hej tam, Hermiono – odpowiedział, uśmiechając się do niej – jak ci zlyciało lato?
- Całkiem nieźle, a tobie?
- Och, ni mam tyraz czasu na rozmowę, muszem się uporać z tymi pirszorocznymi. Zobaczymy się w zamku.
- Okej, pa! – gdy tylko się z nim pożegnała, Harry i Ron wyrośli u jej boku, w samą porę, by pomachać Hagridowi.
- Znajdźmy jakieś powozy i wsiadajmy, zamarzam – powiedział Harry.
Dwójka jego towarzyszy skinęła głowami i pospieszyli ku powozom i (teraz widzialnym, po wydarzeniach ostatniego lata) czekającym na nich testralom. Większość pojazdów była już pełna, więc Hermiona została zmuszona do zaakceptowania faktu, że w tym, do którego wleźli Harry i Ron, nie ma już wolnych miejsc.
Po bezowocnym szukaniu niepełnego powozu, w końcu doszła do drugiego w ostatnim rzędzie. Ten był niemal pusty, zarezerwowany dla jednej osoby – Dracona Malfoya. Przygryzając wargę, Hermiona przez kilka sekund stała i zastanawiała się nad możliwościami. Albo wejdzie do środka i pocierpi pięć minut w towarzystwie potwora, albo spędzi więcej czasu w deszczu i zimnie, szukając innego powozu.
Wybrała pierwszą opcję i wspięła się do pojazdu.
Kiedy weszła, Draco podniósł wzrok. Jego twarz wykrzywiło obrzydzenie.
- Co ty tu robisz, Granger? – zapytał zjadliwie.
- Nie było innych wolnych powozów – odpowiedziała rzeczowym tonem.
- Więc sądzisz, że możesz po prostu wsiąść do mojego?
- Przestań być samolubem, Malfoy, nie będę czekać na zewnątrz, aż Hogwart po mnie przyjdzie.
Przewracając oczami, Draco odsunął się od Hermiony tak daleko, jak to było możliwe i powrócił do wyglądania przez okno.
Hermiona westchnęła i opadła na siedzenie, opierając głowę o najbliższą szybę. Kiedy to zrobiła, zauważyła coś świecącego na podłodze powozu.
- Co to jest? – spytała głośno.
- Co jest co? – spytał Draco leniwie, nie kłopocząc się odwracaniem.
- Ta świecąca rzecz na podłodze.
Chłopak złapał haczyk i odwrócił się w kierunku, w który się wpatrywała. Sięgnął, podniósł i zaczął oglądać w mglistym świetle wschodzącego księżyca.
- Wygląda jak opakowanie po czekoladowej żabie – powiedział i niedbale rzucił na ziemię.
Coś kazało Hermionie ponownie podnieść opakowanie i przy bliższym przyjrzeniu okazało się, że coś jest nadrukowane z boku. Pokazała to Draconowi, ale odpowiedziało jej znudzone wzruszenie ramionami.
- Tu pisze... „Ostendo Posterus”. Wiesz, co to znaczy? – nie oczekiwała odpowiedzi od Ślizgona, i miała rację – kontynuował ignorowanie jej.
Obracając się w kierunku jego pleców, wyjęła swoją różdżkę i wypowiedziała te słowa, pukając w opakowanie.
Wrzasnęła, kiedy zaczęło migotać i skraplać się w coś, wyglądającego na wodę... Tylko, że suchą i nie rozpływającą się. Ześlizgnęło się z jej rąk, prosto na siedzenie pomiędzy nią, a Draconem.
Chłopak obrócił się na jej raptowny krzyk, a jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia.
- Co, do jasnej cholery, zrobiłaś?! – spytał się jej, spanikowany. – Co TO, ku*rwa, jest?
- J-j-ja nie wiem – wyjąkała Hermiona – rzuciłam zaklęcie z opakowania i wtedy to się pojawiło.
Wtedy, ku jej zdumieniu, kałuża płynu zaczęła się obracać i kręcić wokół własnej osi, dopóki nie uformowała się w niespokojne bajoro. Tym razem nie tylko Hermiona krzyczała; Draco również wydał wrzask zaskoczenia:
- O MÓJ BOŻE!

––––––––– Rozdział 2: Kłopotliwe myśli –––––––––
Dopóki fale w kałuży kontynuowały obracanie się wokół uformowanej figury, dwoje Prefektów wpatrywało się w siebie nawzajem w kompletnym, skrajnym wprost szoku. Ich oczy cały czas rozszerzały się ze zdumienia, gdy patrzyli to na dół, to znów w górę.
– To niemożliwe... Co do... – powiedziała Hermiona drżącym głosem.
Kałuża świecącego płynu bardzo przypominała myślodsiewnię; na powierzchni widniał obraz, i z pewnością nie był taki, jaki spodziewali się ujrzeć. Obserwowali go z zapartym tchem. Wzajemna nienawiść najwyraźniej wyparowała w momencie, w którym ich oczom ukazały się sceny.
W środku chodziła, wyglądająca na panią w średnim wieku, Hermiona. Nosiła na rękach małego chłopca i próbowała go uspokoić. Wtedy do pokoju wszedł Draco, w dokładnie–tym–samym wieku, schylił się i pocałował Hermionę.
– Czy Natan już śpi? – spytał przyciszonym głosem.
– Ciągle płacze – odpowiedziała Hermiona podobnym, cichym tonem. Posłała Draconowi zmęczony uśmiech.
– Biedny malec... Niania zapomniała go dziś nakarmić, a on potrzebuje tyle uwagi, ile jedzenia.
– Powinnaś iść spać – zauważył, kładąc lekko dłoń na ramieniu Hermiony i uśmiechając się do niej łagodnie. – Nie odpoczywałaś zbyt wiele w ostatnich dniach... Co z Vodemortem, krążącym wokół? Będziesz potrzebować całej swojej siły, by zmierzyć się z nim, jeśli nadejdzie czas.
– Wiem – odpowiedziała Hermiona cichnącym głosem. – Ja tylko... Och, tak się martwię o naszą rodzinę, Draco. Wiesz doskonale, że on najpierw przyjdzie po ciebie. To ty jesteś tym, który ich zdradził i zaprzepaściłeś ich plany. Nie chcę, żeby coś ci się stało.
– Nie stanie się, kochanie – powiedział pewnym głosem. – W każdym razie – dodał – nie mógłbym teraz zostawić ciebie i Natana, prawda? – Jego próba rozładowania atmosfery najwyraźniej spełzła na niczym, bo Hermiona odwróciła się, by na niego spojrzeć; jej warga drżała.
– Mówię poważnie, Draco. Tak się boję... Jeśli coś się stanie z nami, co będzie z Nat...
Przerwał jej głośny brzdęk rozbitego szkła, gdy okno za nimi eksplodowało. Obracając się, Draco i Hermiona stanęli twarzą w twarz z dwoma mężczyznami, ubranymi w szorstkie, czarne peleryny.
– Czego chcecie? – spytał zimnym, twardym głosem Draco, występując nieznacznie naprzód, by odwrócić ich uwagę od Hermiony. – Jeśli chodzi o mnie, zostawcie moją rodzinę.
- Mamy powód, by was niepokoić - odpowiedziała pierwsza zawoalowana osoba głębokim, grobowym głosem. – W każdym razie, zostaliśmy wysłani z Jego rozkazu, by się ciebie pozbyć. Nie możemy pozwolić, byś znów wtrącał się w nasze plany. Już i tak za bardzo nam zaszkodziłeś, Draconie Malfoyu.
Druga postać podniosła rękę, wskazując różdżką na Dracona. Otworzyła usta i...
Obraz zniknął z pluskiem, gdy dłoń Ślizgona wleciała w niego, niszcząc kałużę. Hermiona, blada ze strachu, spojrzała na drugiego czarodzieja. Jego twarz wyrażała niezadowolenie, trząsł się ze złości.
- Wystarczy – powiedział ostro i chłodno zarazem, chociaż jego głos lekko drżał.
Po kilku próbach znalezienia słów, Hermiona wyszeptała w końcu:
- Co to było, Malfoy?
- To nie jest śmieszne, szlamo – odpowiedział Draco, patrząc wyzywająco na Gryfonkę.
- Nie zrobiłam tego!
- Chciałbym w to wierzyć.
- Mówię serio. Mógłbyś chociaż spróbować się uspokoić? Co to było, jak myślisz? – zapytała Hermiona. Oczy dziewczyny błagały Dracona o posłuchanie jej.
- Nie mam pojęcia. Ale cokolwiek by to nie było, to bzdura – odpowiedział.
- Czy my... Czy my byliśmy małżeństwem?
- To jakaś chora sztuczka – powiedział Draco, bardziej do siebie, niż do towarzyszki.
- Nie. To chyba jakiś rodzaj przyrządu, pozwalającego nam zobaczyć przyszłość. Proszę, tylko mnie wysłuchaj... To było prawdziwe. To nasza przyszłość.
Zanim Draco zdążył zareagować, ich rozmowa została przerwana, gdy powóz raptownie zatrzymał się przed bramą zamku. Bez jednego słowa czy spojrzenia, wyskoczył z karety i wszedł do środka, sam.
Hermiona powoli wyszła za nim z karety. Gdy doszła do głównego wejścia, spotkała Harry’ego i Rona, którzy czekali na nią.
- Hej, chłopcy – powiedziała cicho.
- Hej, Hermiona – odpowiedzieli razem. – Czy coś się stało? – dodał Harry, rzucając zaniepokojone spojrzenie na Hermionę. Znał swoją przyjaciółkę, i mógł stwierdzić z całą pewnością, że coś ją gryzie.
- Powiem wam w środku – bąknęła Hermiona. Mogła zobaczyć kątem oka, że Lavender stała niedaleko i próbowała podsłuchać ich rozmowę, a nie chciała, by ktokolwiek inny dowiedział się, co zobaczyli ona i Draco.
Kiedy trio przeszło przez główne wejście i weszło do Wielkiej Sali, Hermionie zrobiło się ciepło na sercu. Po tym, co stało się w czasie podróży do Hogwartu, byłaby bardziej niż szczęśliwa, mogąc liczyć, że zobaczy coś, co na zawsze zostanie takie samo, a Wielka Sala doskonale stanęła na wysokości zadania.
Na zaczarowanym sklepieniu, pokazującym niebo, kotłowały się deszcz, wiatr i chmury.
Zupełnie jak moje myśli – pomyślała gorzko Hermiona, siadając przy stole Gryffindoru.
Patrząc na stół u szczytu Sali, zobaczyła tych nauczycieli, co zwykle i jednego nowego – sympatycznie wyglądającego mężczyznę pod pięćdziesiątkę. Nosił swoją szatę niedbale, a nad jego głową unosiła się złota mgiełka. Gdziekolwiek się nie ruszył, mgiełka podążała za nim. Oczywiście, był to nowy nauczyciel Obrony przed Czarną Magią.
Hermiona odwróciła spojrzenie od stołu nauczycielskiego i, zanim pomyślała, pozwoliła mu powędrować ku stołowi Ślizgonów. Tam spoczęło ono na Draconie. Jakby czując jej wzrok na sobie, Draco podniósł głowę i rozejrzał się. Zobaczył Hermionę, patrzącą na niego i posłał jej drwiący uśmiech. Mimo że siedzieli po przeciwnych stronach dużego pomieszczenia, mogła powiedzieć, że ten uśmiech nie był tak samo pozbawiony serdeczności i zimny jak zwykle. Coś się za nim kryło – czy to była troska?
Wzruszając ramionami, powróciła do swojej książki i podjęła na nowo czytanie. Wkrótce jednostajny szum rozmów i przywitań urwał się, gdy wstał Dumbledore.
- Witam was w kolejnym semestrze w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart!
Wypowiedź nagrodziły gorące oklaski i gwizdy.
- Mam nadzieję, że wszyscy przeżyli bezpieczne i zarazem ekscytujące wakacje i są gotowi, by uczestniczyć w zajęciach w nowym roku. Zanim zaczniemy, jest parę rzeczy, które muszę wam oznajmić. Po pierwsze, pozwólcie mi przedstawić wam Profesora Haymena. Jest on nowym nauczycielem Obrony przed Czarną Magią.
Grzeczne oklaski rozbrzmiały w Wielkiej Sali, a nauczyciel, którego przedstawił dyrektor, wstał i skłonił głowę z niewielkim uśmiechem na twarzy.
Dumbledore kontynuował przemówienie, zgodnie z regułami, panującymi w szkole i skończył aktualizując listę zakazanych przedmiotów. Z ostatnim uśmiechem, skierowanym ku milczącym studentom, rozpoczął Ceremonię Przydziału. Podczas gdy Hermiona obserwowała, jak „Anderson, Hailey” trafia do Ravenclawu, jej umysł wracał do tego, co zobaczyła w opakowaniu.
Jestem pewna, że widziałam wcześniej coś takiego w jakiejś książce – pomyślała z frustracją. Sprawdzę jutro w bibliotece. Muszę się dowiedzieć, co to było.
Powziąwszy tę decyzję, rozsiadła się na krześle, oglądając resztę Ceremonii.

Atuś


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AtA dnia Pon 11:59, 22 Sie 2005, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Artemida
Charłak



Dołączył: 20 Lip 2005
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Olimp

PostWysłany: Pią 14:49, 19 Sie 2005 Powrót do góry

Po pierwsze:
Dobra robota, Kerowyn:D

Cieszę się, że wkleiłaś tu to tłumaczonko:) Czytałam to po angielsku, ale tylko kilka rozdziałów i to dawno, wiec nie pamiętam zbytnio, o czym to było Dlatego cieszę się, że to tłumaczysz:]

Co do treści:
Mimo, iż parring HG/DM mi się przejadła, ten fick wprowadza dreszczyk emocji, jako że nie wiemy, o co chodziło z tym pudełkiem „Ostendo Posterus" Jak to się stało, że Miona i Draco wyglądali tam jak małżeństwo, co to był za bobas ( wiem, ze ich, ale jak? skąd? w jaki sposób? itd ), i co w związku z tym zrobią teraz Hermiona i Draco. Kanonicznosć jak na razie zachowana, chociaż wydaje mi się, że Draco powinien trochę ostrzej zareagować na to, co zobaczyli, a Hermiona raczej nie prosiłaby go, żeby ją wysłuchał.

Tłumacz dalej Atuś, tłumacz:D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AtA
Pełnoprawny czarodziej



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów xD

PostWysłany: Pią 15:20, 19 Sie 2005 Powrót do góry

khem. khem. ty też przekopiowałaś posta z Dziurawca xD... a w każdym razie pamiętam tą kwestięo o ich synku ;).

ale mi się ta twoja wypowiedź podoba xD. zwłaszcza to:
Cytat:
wiem, ze ich, ale jak? skąd? w jaki sposób? itd
ekhm... pisałam już chyba, że ktoś tu opuścił parę lekcji wychowania do życia w rodzinie ;)... a w jaki sposób, to już kwestia gustu i ich słodka tajemnica ;)...

co ja się tam będę szczypać, wkleję kolejne dwa rozdziały ;). forum dopiero zaczyna, wiec nie spodziewam się tu wielu czytelników i komentarzy... ale z następnymi troche poczekam, a bo co to nie ja ;).

––––––––– Rozdział 3: Co to za uczucia? –––––––––
Później tej nocy Hermiona uściskała Harry’ego, Rona i jego siostrę, po czym rozdzieliła się z nimi – chłopcy i Ginny szli do Pokoju Wspólnego Gryfonów, a Hermiona do dormitorium Prefektów Naczelnych.
– Zobaczymy się jutro – powiedziała, uśmiechając się.
– No... Powodzenia, obyś przetrwała tę noc z Malfoyem – odparł Ron, kuląc się lekko. – Powiedz nam, jeśli zrobi ci cokolwiek. Przeklniemy go dla ciebie.
Zaśmiała się i dała kuksańca wysokiemu rudowłosemu.
– Nie ośmieli się, spokojnie.
– Opowiesz nam szczegóły – pisnęła Ginny, szczotkując swoje długie, kasztanowe włosy.
– Opowiem – odpowiedziała Hermiona. Odwróciła się i rozpoczęła wędrówkę do miejsca, gdzie miała spędzić resztę roku. Z chłopakiem, który nienawidzi jej co najmniej tak mocno, jeśli nie mocniej, jak ona jego.
Kiedy w końcu, pokonawszy dwie spiralne klatki schodowe, doszła do portretu, za którym skrywało się wejście do pokoju, zawahała się.
Co, jeśli on już tam jest? – spytała nerwowo samą siebie. Naprawdę nie chcę go spotkać, przynajmniej nie dzisiaj...
Już miała obrócić się i pójść spytać przyjaciół, czy może z nimi przenocować w Pokoju Wspólnym, kiedy ktoś za nią kaszlnął. Hermiona podskoczyła i obróciła się.
– Och, to ty – powiedziała, a jej chwilowy strach ulotnił się. – Wiesz, nie musisz mnie straszyć w ten sposób.
– Powiedzmy. Wchodzisz czy nie? – odpowiedział Draco Malfoy. Opierał się o marmurową ścianę po drugiej stronie i lekceważąco przyglądał się Gryfonce.
Wzruszyła ramionami i powiedziała hasło (Akromantula). Portret młodego chłopca, trzymającego dłoń dziewczyny, odsunął się. Hermiona sapnęła i przeszła przez okrągłą dziurę, powstałą w miejscu po obrazie. Pomieszczenie, do którego weszła wyglądało na hol i było urządzone w kolorach Gryffindoru i Slytherinu. Ściany były pomalowane na żywą czerwień z powplatanymi w nią złotymi ornamentami. Meble były srebrne albo zielone, a w środkowym pokoju stał okrągły, dębowy stolik. Dokładnie naprzeciwko niej były drzwi z napisem „Łazienka”. Na nich wisiał obraz głowy lwa i owijającego się wokół niego węża. Na lewo były łukowate drzwi z wymalowanym gryfońskim lwem, a na prawo – dokładnie takie same, tyle, że ze ślizgońskim wężem. Pod obrazkami wypisane były, eleganckimi, białymi literkami, imiona mieszkańców.
Hermiona westchnęła ze szczęścia i pobiegła do najbliższej kanapy, na której wygodnie się usadowiła.
– Już kocham to miejsce – wyszeptała do samej siebie.
– Nic specjalnego – przerwał jej, dochodzący zza pleców, głos Dracona. Hermiona jęknęła w myślach. Fakt, że będzie musiała dzielić dormitorium ze Ślizgonem popsuł jej humor. Odwróciła się i stanęła z chłopakiem twarzą w twarz.
– Tak? Przypuszczam, że Pokój Wspólny Ślizgonów jest dużo lepszy, co?
– Właściwie, to nie. Ale moja komnata w domu jest lepsza.
– Gratulacje – powiedziała Hermiona, wywracając oczami. Nie była w nastroju do kłótni z nim, więc zeszła z kanapy i udała się do swojego pokoju. Stało tam duże, łóżko z czterema kolumienkami i złotymi kotarami. W jednym rogu stało małe biurko, a w drugim wyczyszczona na wysoki połysk dębowa szafa. Położyła się na łóżku i ziewnęła. Było późno, a ona była zmęczona. Nie kłopocząc się rozbieraniem czy przebieraniem w coś wygodniejszego, natychmiast wtuliła się w kołdrę i zasnęła.
Pewnie będę musiała zawsze widywać się z nim w poranki... – to była jej ostatnia myśl, zanim odpłynęła. Nie zauważyła, że wysoki, blondwłosy Ślizgon stoi w przejściu i przygląda się jej – pierwszy raz w życiu – nie z pogardą, ale łagodnością i troską... W taki sposób, w jaki starszy Draco przyglądał się swojej żonie.
Następny poranek zastał Hermionę cicho kierującą się w stronę hogwarckiej biblioteki. Poprzedniej nocy nie wyspała się; myśl o opakowaniu i o tym, czego ona i Draco byli świadkami, cały czas tłukła się jej po głowie.
Gdy wstała, w dormitorium było cicho. Kiedy wygładziła na sobie ubrania i umalowała się, zauważyła, że drzwi od pokoju Dracona są otwarte. Owładnęła nią ciekawość i po cichu do niego zajrzała. Zaglądając, zobaczyła go w stanie, jaki był jej nieznany – wyglądał jak anioł, albo jak wyrzeźbiony w marmurze. Jego twarz była spokojna i opanowana, a nienażelowane włosy łagodnie powiewały wokół niej za każdym razem, gdy wypuszczał powietrze.
Hermiona złapała się na tym, że się uśmiecha i natychmiast się skrzywiła.
Co się ze mną dzieje? – pomyślała. Może za dużo myślę o tej całej sprawie....
Niemniej jednak, kontynuowała swoją drogę do biblioteki. Gdy już do niej doszła i znalazła książkę „Magiczne przyrządy i ich zastosowanie”, usiadła przy stole i zaczęła czytać.
Słońce było już wysoko na niebie, a ona dalej czytała. Oświetlało ją, powodując, że jej brązowe włosy lśniły jakby były z miedzi. Ktoś to zauważył i na ten widok serce mu stajało – tylko odrobinę. Postać nieznacznie zawahała się, przez co jej szaty zaszeleściły. Hermiona gwałtownie popatrzyła w górę.
– Ron? – zapytała cicho. Odpowiedziała jej cisza.
– Kto tu jest? – zapytała już głośniej, rozglądając się wokół.
– Ja – odezwał się głęboki głos. Draco wyszedł zza półki z uśmieszkiem na twarzy. – Przechodziłem obok, zobaczyłem cię i wszedłem, żeby zobaczyć, co, na Merlina, czytasz, skoro nie było jeszcze lekcji.
– Co ty masz z tym chowaniem się w cieniu? – spytała się Hermiona, krzywiąc się nieznacznie. – Zawsze zaskakujesz mnie w ten sposób.
– To pewnie mój specjalny talent – odpowiedział Draco, uśmiechając się krzywo.
Wzruszając ramionami, powróciła do czytania. Po kilku minutach ciszy, spojrzała w górę. Zauważyła, że chłopak dalej wpatruje się w nią wnikliwie i poczuła się niewyraźnie.
– Czego chcesz? – powiedziała z nutką zdenerwowania w głosie.
– Czekam, aż znajdziesz coś na temat tamtego opakowania – odpowiedział rzeczowo.
Hermiona westchnęła.
– To czemu mi nie pomożesz, Malfoy?
– Bo – odpowiedział leniwie – Malfoyowie nie pracują. Pozwalamy małym, brudnym szlamom robić to za nas.
Zgrzytajac zębami, Gryfonka odpowiedziała:
– Wobec tego nie masz szczęścia, PANIE Malfoy. Nic dla ciebie nie zrobię, jeśli mi nie pomożesz! – posłała mu wściekłe spojrzenie, wzięła swoją książkę i dostojnym krokiem wyszła z biblioteki. Madame Pince, bibliotekarka, popatrzyła na Dracona i upomniała go cichym „cii”.
– Przepraszam – powiedział, przewracając oczami.
O co jej do cholery chodzi? – pomyślał, wychodząc za nią z biblioteki.
Chyba powinieneś być dla niej odrobinę milszy. Może pomożesz jej w szukaniu? – spierał się z nim cienki głos w jego umyśle.
Idź sobie! – odpowiedział mu gniewnie.
Draco westchnął i rozpoczął swoją drogę do Wielkiej Sali.

––––––––– Rozdział 4: Zaskakujące reakcje –––––––––
–… I dziś rano obudziłam się... On jeszcze spał. Poszłam więc prosto do biblioteki, żeby znaleźć coś o tym opakowaniu – Hermiona właśnie skończyła opowiadać o tym, czego świadkiem była w powozie i o nocy, spędzonej w tym samym dormitorium, co Draco. Opowiedziała im wszystko, nie wyłączając nawet tego, jak się czuła, gdy była obserwowana przez niego wcześniej tego rana.
Uszy Rona były czerwone, tak samo jego policzki.
– Ty... Ty... POCAŁOWAŁAŚ Malfoya?!
– Ron, nie wydaje mi się, żeby to był w tej chwili największy problem – powiedział poważnie Harry – Hermiona, sądzisz, że to było na serio?
– Tak. Kiedy byłam w bibliotece, wypożyczyłam tę książkę – pokazała wolumin, który przyniosła ze sobą – i wyczytałam w niej sporo interesujących rzeczy o tym typie magicznych urządzeń.
Sięgnęła do kieszeni i wyjęła opakowanie (wyjęła je już po tym, jak krople ułożyły się z powrotem i zamieniły w opakowanie), kładąc je na stole. Wtedy wzięła książkę i zaczęła czytać z założonej wcześniej strony:
– „Allievrae jest niesamowicie rzadko spotykaną formą ciekłego srebra, które ma możliwość pokazywania przebłysków przyszłości. Może być stworzone tylko przez najsilniejszych czarodziejów i czarownice, dzięki użyciu serii zaklęć i uroków. Zaklęcie, ujawniające ukryte właściwości allievrae, brzmi „Ostendo Posterus”. Inną charakterystyczną cechą allievrae jest to, że pokazuje tylko te najszczęśliwsze lub najbardziej niepokojące chwile. Allivrae nigdy nie kłamie i jest bardzo potężne, a w nieodpowiednich rękach może być niebezpieczne.”
Zamknęła książkę i położyła ją na stole, po czym wzięła łyk dyniowego soku.
– Jak możesz być taka spokojna po tym, co zobaczyłaś, Hermiono? – prawie wrzasnęła Ginny. – Czy ty wiesz, co to znaczy?
– No... Że ja i Malfoy weźmiemy ślub w najbliższej przyszłości?
– Co się z tobą dzieje? – zapytał Harry, patrząc na nią z troską. – Ta Hermiona, którą znamy, byłaby tym przerażona.
Wzruszyła ramionami.
– Ano, jak raz powiedział Dumbledore, nie da się zmienić swojej przyszłości. Nie mogę nic zrobić.
– Przynajmniej Malfoy zginie – powiedział Ron głosem piskliwym ze szczęścia.
Hermiona obróciła się, żeby spojrzeć na niego.
– Ron! On będzie moim mężem. Nie chcę, żeby ginął.
Mimo że w tym momencie była na niego wściekła, pamiętała swój wyraz twarzy, gdy do niego mówiła. Najwyraźniej w przyszłości będzie go bardzo kochać. W tym momencie uświadomiła sobie wszystko, jakby budząc się nagle ze snu.
– Moment... To znaczy, że mnie też zabiją. Na Merlina, co się stanie z naszym synem?
– Nie mogę uwierzyć, że Malfoy się zmieni – powiedział po prostu Harry ze zszokowanym wyrazem twarzy.
– Ja też – zgodziła się cicho Ginny.
– O czym to rozmawia nasza Złota Trójca? – przerwał im Draco, wychodząc zza ich pleców. Skrzyżował ramiona na piersi i popatrzył na nich chłodno.
– Nie twój interes – urwała Hermiona. Kiedy tylko pojawił się Prefekt, szybko odzyskała panowanie nad sobą i wstała ze słowami:
– Co ty właściwie robisz przy stole Gryfonów? Czyżby Ślizgoni wreszcie zdali sobie sprawę, że nie chcą takich gnojów u siebie?
Draco cofnął się z zaskoczeniem na twarzy. Nie spodziewał się, że nudna, cicha Hermiona będzie w stanie tak mu wygarnąć. Podnosząc brew, odpowiedział:
– Dobra, dobra, siadaj, szlamo, siadaj. Przyszedłem, żeby zobaczyć, czy dalej nie znalazłaś niczego o tym opakowaniu.
– Nie znalazłam – odpowiedziała wyzywająco Hermiona. Jej brązowe oczy ciskały niewidzialne gromy w Ślizgona, który górował nad nią całe pięć cali. Draco zauważył, jak pięknie i okrutnie w tym momencie wygląda, ze związanymi luźno w kucyk włosami i zaciśniętymi pięściami.
– Z wyjątkiem tego, co już masz – odpowiedział z ponurym śmiechem i wskazał założoną książkę – otwórz i powiedz mi, co tam pisze.
Ron nie wytrzymał i stanął obok Hermiony.
– Zostaw ją w spokoju – powiedział zdenerwowany – i spadaj od naszego stołu.
– Och, bronisz swojej dziewczyny, Weasley? – zapytał Malfoy, udając zaszokowanego. – Po prostu powiedz Granger, żeby mi przeczytała, co znalazła, a będziecie mogli wrócić do flirtowania.
– Nie zmuszaj mnie, żebym cię przeklął – powiedział Ron, niebezpiecznie podnosząc głos. Ręka rudzielca powędrowała do tylnej kieszeni i Hermiona wiedziała, że chłopaka nic nie powstrzyma, jeśli Malfoy jeszcze raz go sprowokuje.
Szarpnęła jego szatę i bąknęła:
– Przestań, Ron, dam sobie radę – zdenerwowana zwróciła się do Dracona:
– Tak, miałam rację. To była prawdziwa przyszłość. A teraz spie*rzaj, nędzna fretko.
Usiadła i wzięła kolejny łyk dyniowego soku, jak gdyby nic się nie stało.
W zupełnie nie–malfoyowskim stylu, Draco odszedł do stołu Slytherinu bez jednego słowa, jedynie posyłając Hermionie spojrzenie. Mnóstwo osób wymieniało teraz szeptem uwagi i co chwilę patrzyło na nich ostrożnie. Cała Wielka Sala była świadkiem sceny pomiędzy Draconem, Hermioną i Ronem, więc teraz w blondwłosym Ślizgonie, biorącym swoją torbę i wychodzącym z Sali, utkwione były setki par oczu.
Hermiona, patrząc na jego wycofującą się postać, poczuła ukłucie winy.
Nie mogę uwierzyć, że po prostu to zrobiłam – pomyślała. Zmieniam się... w niego.
Kiwała głową i uśmiechała się prawie serdecznie do każdego, kto podchodził i gratulował jej zgaszenia Malfoya, ale w środku zastanawiała się nad spojrzeniem, które jej posłał. Było pełne cierpienia, co było dla niej czymś całkowicie nowym – w końcu Malfoyowie nie cierpią, prawda?
Im więcej o tym myślała, tym gorzej się czuła. Ostatecznie postanowiła, że pójdzie do ich dormitorium i spróbuje go znaleźć i przeprosić. Wstała, wzięła swoją torbę, i z krótkim „Idę do biblioteki, zobaczymy się później” rzuconym przyjaciołom pospieszyła przez drzwi Wielkiej Sali.
Osiągnęła w końcu szczyt spiralnych schodów, powiedziała hasło i przeszła przez dziurę do ich dormitorium. Wszystko było ciche. Rozejrzała się za śladami bytności Ślizgona. Zobaczyła, że drzwi od jego pokoju są otwarte i przeszła przez nie, sprawdzając, czy Dracona nie ma w środku.
Leżał na plecach na łóżku, wpatrując się chłodno w sufit. Usiadł natychmiast, gdy usłyszał nadchodzącą Hermionę.
– Czego chcesz, Granger? – zapytał chłodno.
– Chcę cię przeprosić – zaczęła.
– Nie potrzebuję twoich przeprosin – odpowiedział ostro Draco. – Jeśli byłabyś tak uprzejma i zostawiła mnie samego... – mówiąc to, wstał i podszedł do niej, chcąc zamknąć drzwi.
– Czekaj – powiedziała, wyciągając rękę – To opakowanie... Przeczytałam, że nazywa się allievrae. To rodzaj płynnego srebra, które ukazuje przyszłość. Według książki, zawsze pokazuje prawdę.
Na twarz Dracona wstąpiło lekkie niezadowolenie.
– Mogłabyś nie robić sobie jaj, dobra? – powiedział cicho.
– N–nie robię – wyjąkała.
Twarz Dracona lekko poszarzała.
– Więc twierdzisz... że w końcu stanę się dobry – powiedział, zabierając rękę z klamki – i... zabiją mnie. Z tego powodu.
– Chyba tak – odpowiedziała niezręcznie, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć w tej sytuacji. Była zaskoczona jego zachowaniem; nigdy nie widziała go postępującego w ten sposób. Nie powiedział jej nic grubiańskiego, nawet na nią nie spojrzał. Zachowywał się jak normalny człowiek.
– Powinienem wiedzieć – wyszeptał – powinienem wiedzieć... Że mnie zabiją.
– Teraz, skoro już wiemy, możemy im przeszkodzić, prawda? – powiedziała nieco szaleńczo.
– Nie można zmienić przyszłości – powiedział, powtarzając jej wcześniejsze słowa – i nie znasz mojego ojca. On idzie po trupach do celu.
– Przykro mi – powiedziała delikatnie. Pod wpływem chwili, zrobiła coś, czego nigdy by się po sobie nie spodziewała – podniosła rękę i położyła ją na ramieniu Dracona. Poczuła, że napiął mięśnie, ale nic poza tym. To zszokowało ją bardziej niż to, co zrobiła ona sama.
Nagle, coś się stało. Łza – czy to była łza? Niemożliwe, Malfoyowie nie płaczą, prawda? – pojawiła się w kąciku jednego z oczu Dracona i potoczyła się w dół, po policzku. Nie myśląc, Hermiona stanęła na palcach i scałowała ją. Obrócił nieznacznie głowę, a jego wargi spotkały się z jej ustami i wszystko stało się mieszaniną dźwięków, fajerwerków i emocji.
Żadne z nich nie spodziewało się czegoś tak wspaniałego. Jego dłonie powędrowały w dół, do jej talii, a jej ręce zanurzyły się w jego włosach. To było takie naturalne, takie dobre, takie... idealne. I skończyło się.
Draco odsunął się pierwszy. Brutalnie odepchnął Hermionę, potykając się i lecąc w tył.
– Co, na Boga... – wybełkotał ze zgrozą w oczach – muszę iść. Będę... Pa.
Zakończył swoją bezskuteczną próbę wykrzesania z siebie jakichś słów, ocierając się o nią i wychodząc z ich dormitorium. Portret zatrzasnął się za nim i znów zapanowała cisza.

Atuś


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelia Cole
Charłak



Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Spomiędzy nieba a piekła...

PostWysłany: Śro 23:30, 24 Sie 2005 Powrót do góry

Nie obrazisz się, że skopiuję z Forum Krukonów, prawda?
_______

OK, cóż mogę powiedzieć... nic czego byś nie wiedziała, Atuś. Komentowałam na DK i zgadzam się, że fick jest porażająco cukierkowy. Ale cóż, to kwestia autorki.

Jeśli zaś chodzi o tłumaczenie, to powiem to samo co na dziurawcu - idzie ci świetnie. A skoro to twoje pierwsze to przy dwudziestym nie będziesz miała sobie równych. Bo potrafisz nadać swoisty wyraz temu, co piszesz.

Pozdrawiam:)
Nel


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AtA
Pełnoprawny czarodziej



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów xD

PostWysłany: Śro 17:40, 14 Wrz 2005 Powrót do góry

hyh, a innym zabraniasz kopiować komentarzy xD...

dawno nie wklejałam, ale co ja się tam będę ;)... rozdziały 5 i 6. a nuż ktoś przeczyta xD...

––––––––– Rozdział 5: Atak –––––––––
Następnego dnia Hermiona obudziła się wcześnie i w dobrym humorze. Dziś zaczynają się zajęcia! – pomyślała podekscytowana. Wtedy przypomniała sobie, co zdarzyło się poprzedniej nocy, a jej nastrój odrobinę się pogorszył. Cicho wstała i ostrożnie wystawiła głowę z pokoju, by zobaczyć, czy Draco już wstał. Drzwi od pokoju blondyna znów były otwarte i mogła przez nie zajrzeć – nikogo nie było w środku. W jego łóżku nikt nie spał tej nocy, więc wszystko było czyste i nienaruszone. Zastanawiając się, gdzie poszedł, ubrała prosty T–shirt i mugolskie jeansy, a na nie nałożyła szkolną szatę. Pociągnęła usta błyszczykiem, złapała swoją torbę i pospieszyła do Wielkiej Sali na śniadanie. Kiedy tam dotarła, ujrzała Ginny, siedzącą na swoim zwykłym miejscu; chłopców nie było.
– Znowu zaspali? – zapytała Hermiona z chichotem, siadając przy młodszej dziewczynie.
– Prawdopodobnie – odpowiedziała Ginny, uśmiechając się szeroko.
Jedząc, pogadały trochę o planach lekcji i nauczycielach. W połowie ich posiłku przyszli Harry i Ron, z włosami sterczącymi na wszystkie strony i w pomiętych szatach.
– Zaspaliście, co? – spytała Hermiona, nie kłopocząc się patrzeniem na nich. Tak działo się co roku – nie było to nic nowego dla niej, czy dla Ginny...
– No – powiedział Ron, dysząc i siadając naprzeciwko Hermiony. Harry usiadł obok niego i obaj zaczęli opychać się jajecznicą na bekonie.
– Hej, patrzcie, po południu mamy Obronę Przed Czarną Magią – powiedziała Hermiona, przejrzawszy swój plan lekcji. – Nowy nauczyciel wygląda na miłego, prawda?
– Jasne – wymamrotał Harry z pełnymi ustami.
Parę minut później, Hermiona odłożyła widelec i oznajmiła, że idzie do biblioteki, przeczytać coś przed pierwszymi zajęciami – Transmutacją. Pocałowała wszystkich w policzek „na do widzenia” i wybiegła przez drzwi.
– Ona ciągle chodzi do biblioteki – gderał Ron, dokładając sobie więcej kiełbasek.
Hermiona, idąc szybko do dormitorium, poczuła ukłucie winy. Jak się później okaże, będzie okłamywać swoich przyjaciół jeszcze bardziej, i to zawsze po to, by zobaczyć Dracona... Przerwała swoje rozmyślania, gdy jakiś czwartoroczniak przeszedł obok niej z zębatym frisbie nie-za-dobrze ukrytym w kieszeni. Zabrała dwadzieścia punktów jego domowi i ruszyła w dalszą drogę do dormitorium.
Powiedziała hasło i momentalnie sapnęła ze zgrozy. Pokój wyglądał, jakby ktoś rozlał w nim Eliksir Wybuchu i pozostawił na parę godzin. Kanapy, stoły i tapety były porozrywane i widniały na nich ślady płomieni, jakby właśnie skończyła się tu jakaś bitwa. Lampa naprzeciwko słabo migotała, a okno za nią było roztrzaskane.
Powoli wymijając połamane kawałki drewna i szkła, doszła do pokoju Dracona i ostrożnie otworzyła drzwi. Wszystko było nienaruszone, tak jak wcześniej tego ranka. Zdziwiona, obróciła się i otworzyła drzwi swojego pokoju. Krzyknęła głośno i cofnęła się na widok tego, co zobaczyła.
Draco opierał się o ścianę na drżących kolanach i trzymał się łóżka Hermiony, żeby nie upaść. Na policzkach miał głębokie, krwawiące rany. Jedną z posiniaczonych rąk trzymał pod prawym okiem koszulę, jego włosy były pozlepiane krwią. Szaty miał poszarpane nie do rozpoznania, upstrzone dziurami i poprzypalane.
Słysząc Hermionę, otwierającą drzwi, jęknął i skulił się, czując ból w piersi. Czemu ta cholerna szlama zawsze przychodzi w najgorszym momencie? – pomyślał z frustracją. Głośno wycharczał:
– Czego chcesz, Granger?
– Co tu się, na Merlina, stało? – krzyknęła, pędząc do Dracona.
– Nic – powiedział, a jego kolana nie wytrzymały i upadł.
– To nazywasz niczym? Co się stało?
Draco jęknął z bólu i ciągnął dalej:
– Idź sobie ode mnie, szlamo. Nie potrzebuję twojej pomocy. Czuję się doskonale.
– Nie czujesz się – odpowiedziała Hermiona, klękając przy nim. – Proszę, próbuję ci pomóc. Pójdziemy do Dumbledore’a, a ty powiesz mu, co się stało.
– Nie pójdę – powiedział Draco, robiąc przerwę, by gwałtownie zakasłać. – Nigdzie. On... On mnie zabije – po tych słowach stracił przytomność.
– Na Merlina – powiedziała poruszona Hermiona – co ROBIĆ? – wiedziała, że musi zanieść Dracona do Dumbledore’a, albo ostatecznie do Madame Pomfrey. Mrucząc Mobilicorpus, machnęła różdżką w kierunku Ślizgona. Jego ciało uniosło się w powietrze i, kiedy wyszła z ich zniszczonego dormitorium, podążyło za nią.
Na szczęście, korytarze były puste. Zaczęły się pierwsze zajęcia i wszyscy, poza duchami i myszami, znajdowali się już w klasach. Portrety patrzyły na Hermionę w szoku i szeptały między sobą, gdy przechodziła. Wreszcie dotarła do dwóch gargulców i powiedziała hasło: „Cukierkowe jabłka”.
Gargulce rozsunęły się z łoskotem, ukazując wznoszące się powoli, spiralne schody. Weszła na nie z ciałem Dracona, wciąż unoszącym się nad ziemią, i podążyła z nim do gabinetu dyrektora.
Gdy dotarła na górę, grzecznie zapukała do dużych, dębowych drzwi.
– Proszę wejść – usłyszała dobiegający zza nich głos. Ostrożnie przekręciła klamkę i weszła do środka.
Brwi Dumbledore’a podniosły się w zaskoczeniu, gdy zobaczył posiniaczonego, zakrwawionego Dracona.
– Co się stało? – spytał zatroskany, kierując swoje błyszczące, niebieskie oczy na Hermionę.
– N-n-nie wiem – wyjąkała. – Przyszłam do dormitorium po śniadaniu, żeby spróbować z nim porozmawiać i znalazłam go w takim stanie.
Dyrektor wstał i podszedł, by zbadać bezwładne ciało Dracona.
– Wygląda, jakby się pojedynkował – wymruczał do siebie. – Trinduy – powiedział nagle do portretu, do którego się obrócił – Zawołaj Madame Pomfrey. Powiedz jej, że ma pacjenta, którym musi się natychmiast zająć.
Niski, gruby mężczyzna z czarnymi włosami energicznie kiwnął głową i wyszedł poza ramy. Inni namalowani dyrektorzy przebudzili się na dźwięk imienia swojego przyjaciela i wszyscy naraz zaczęli mówić.
– Panno Granger, chyba powinna pani wrócić do klasy.
– Chcę tu zostać, profesorze.
– W takim razie dobrze. Możesz opisać stan waszego dormitorium, gdy do niego weszłaś?
– No... Wszystkie meble były porozrywane i popalone. Okno było roztrzaskane, jakby ktoś rzucił na nie parę oszałamiających zaklęć, i w ogóle wszystko było jednym wielkim bajzlem.
– A gdzie go znalazłaś? – zapytał Dumbledore z troską na twarzy.
– To jest najdziwniejsze... Znalazłam go w moim pokoju. Jego był idealnie normalny, jakby od wczoraj nikogo w nim nie było.
Starszy czarodziej nieznacznie zacisnął wargi.
– Więc najpierw próbowali przyjść po ciebie – powiedział łagodnie.
– C-c-co pan ma na myśli? – zapytała.
Ich rozmowę przerwało przybycie Madame Pomfrey, hogwarckiej pielęgniarki.
– Co się stało, dyrektorze?
Dumbledore wskazał na Dracona, który wciąż unosił się parę cali nad ziemią.
– Zajmij się nim. Został zaatakowany.
Madame Pomfrey skinęła głową i machnęła różdżką, sprawiając, że gdy podążyła do Skrzydła Szpitalnego, Draco poleciał za nią. Teraz Hermiona i Dumbledore zostali sami.
– Panno Granger, wytłumaczyłbym ci wszystko, ale myślę, że lepiej będzie, jeśli to pan Malfoy zrobi to w swoim czasie. Czy dalej masz allievrae?
Dziewczyna otworzyła usta, by zapytać, skąd o nim wie, po czym przypomniała sobie, że on może zobaczyć wszystko, co dzieje się na terenie Hogwartu. Zamknęła usta i przytaknęła.
– Daj mi je.
Hermiona sięgnęła do kieszeni i wyjęła opakowanie.
– Czy to jest związane z tym, co się stało? – zapytała szeptem.
– Nie, ale lepiej, żebyś nie nosiła czegoś tak potężnego przy sobie, kiedy... każdy może to zdobyć – odpowiedział Dumbledore, wpatrując się w nią przenikliwie. – Teraz idź do klasy. Przygotuję dla ciebie i pana Malfoya tymczasowe kwatery.
Ponownie przytaknęła.
– Do widzenia, panie profesorze – powiedziała, kierując się w stronę drzwi.
– Do widzenia, panno Granger. Powodzenia w tym roku szkolnym – odrzekł cicho. Patrząc, jak odchodzi, pomyślał z lekkim uśmiechem: Zaiste, najmądrzejsza uczennica, jaka kiedykolwiek chodziła do Hogwartu...

––––––––– Rozdział 6: Opowieść –––––––––
Później tego dnia, Hermiona przeszła przez tłumy gadających uczniów, dopiero co wypuszczonych z klas i stanęła przed nowym nauczycielem Obrony Przed Czarną Magią.
– Witaj, Hermiono – powiedział, odciągając ją na bok.
– Dzień dobry, profesorze Haymen – odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem. – Przepraszam, ale to nie jest najlepsza pora...
– Tak, wiem. Słyszałem o tym, co stało się panu Malfoyowi i czuję się zobowiązany, by wyrazić najszczersze wyrazy współczucia i życzenia powrotu do zdrowia.
– Eem... dziękuję – odpowiedziała i skrzywiła się, uświadamiając sobie, jak niegrzecznie to zabrzmiało.
Najwyraźniej tego nie zauważył i dalej ciągnął:
– Profesor Dumbledore prosił, bym coś zrobił. Kiedy tylko pan Malfoy wydobrzeje, będę was uczył, jak się zasłonić i obronić przed innymi... napastnikami, którzy się tu dostaną.
Hermiona zamrugała i popatrzyła na niego, zdezorientowana.
– Okej – powiedziała powoli.
– Madame Pomfrey powinna go pozszywać przed piątkiem. Przyjdźcie, ty i pan Malfoy, do mojego gabinetu – trzecie piętro, drzwi naprzeciwko posągu trolla trzymającego maczugę – nie później, niż o siódmej – powiedziawszy to, skinął głową i zniknął w tłumie uczniów.
Marszcząc czoło na myśl o dziwnej rozmowie, jaką właśnie odbyła z nowym nauczycielem, Hermiona podjęła drogę do Skrzydła Szpitalnego.
Doszła do skrzydła, w którym, mimo że rok dopiero się zaczął, było tłoczno. Szybko wypatrzyła Dracona i zapytała Madame Pomfrey, czy może spędzić z nim trochę czasu. Pielęgniarka odeszła, by zająć się innym pacjentem, ale wyglądała, jakby robiła Hermionie wielką łaskę. Prefekci zostali sami.
Hermiona usiadła na drewnianym stołku obok łóżka Dracona. Przyglądając się pogrążonemu we śnie Ślizgonowi, zauważyła z ulgą, że większość jego ran i oparzeń ładnie się goi.
Gdy tak patrzyła na spokój, jaki otaczał śpiącego poczuła, że na jej twarzy pojawia się uśmiech. To był jeden z tych rzadkich momentów, kiedy mogła zobaczyć tę stronę Dracona, której nikt nigdy nie miał okazji poznać.
Wymruczał coś przez sen i nieznacznie się poruszył. Marszcząc brwi, schyliła się, by usłyszeć, co mówi. To brzmiało jak „odczep się od niej”.
– Malfoy? – wyszeptała, delikatnie potrząsając go za ramię.
Draco, wzdrygając się, otworzył oczy i dzikim wzrokiem rozejrzał się wokół. Szaleńcze poszukiwania zakończyły się w chwili, gdy jego spojrzenie spoczęło na Hermionie.
– Co ty tu robisz, Granger? – zapytał.
Wzruszyła ramionami i odpowiedziała:
– Nie wiem. Po prostu przyszłam zobaczyć, co u ciebie.
– Mówiłem już wcześniej, nie potrzebuję twojej pomocy.
– Och, naprawdę? Przypuszczam, że wolałbyś cały dzień leżeć nieprzytomny w moim pokoju, tak?
Nie mogąc znaleźć na to dobrej riposty, wywrócił oczami i odwrócił twarz.
– Powiedz mi, co się stało – powiedziała miękko Hermiona.
– Nie zrozumiesz.
– Sprawdź mnie.
– Granger, nigdy nie miałaś mrocznych czarodziejów za rodziców – odpowiedział chłodno.
– Co twoi rodzice i mroczni czarodzieje w jednym mają wspólnego z tym, co się stało? – wskazała na jego zabandażowane lewe ramię.
– Już mówiłem, nie zrozumiesz – odrzekł.
– Chcę ci pomóc. Proszę, możesz mi powiedzieć, co się stało... Draco?
Wyglądało na to, że użycie jego imienia bardziej niż cokolwiek innego sprawiło, że obrócił głowę w stronę swojej towarzyszki i spojrzał jej w oczy.
– Mój ojciec... Mój ojciec wie wszystko. Dookoła Hogwartu ma szpiegów, którzy nieustannie mnie obserwują. Muszę zachować wizerunek Malfoyów. Wiesz, że on jest dumnym czystokrwistym czarodziejem i byłby w stanie zabić nawet własnego syna, gdyby dowiedział się, że ten przyjaźni się ze szlamą. Zobaczył... – Draco zawahał się, jakby zmuszał się do wypowiedzenia następnych słów – ...zobaczył nas, całujących się i przysłał kogoś, żebym wiedział, że on się na to nie zgadza. A to jest rezultat – zakończył z pokazaniem swoich rozciętych kończyn i pokładami sarkazmu w głosie.
Podczas tej przemowy pod powiekami Hermiony nagromadziły się łzy, które teraz wytarła.
– Tak mi przykro... Nie miałam pojęcia...
– A nie mówiłem? Malfoyowie zawsze mają rację.
Na te słowa Hermiona uśmiechnęła się na wpół serdecznie. Jak on może żartować, mówiąc o czymś takim? Jest taki... silny .W życiu bym nie pomyślała, że musiał przejść przez to wszystko i... i jak ojciec może wysłać kogoś, by zaatakował jego syna? W miarę jak myślała, rosło w niej obrzydzenie i gniew.
– Więc co się stało? – zapytała w końcu.
– Jeden z jego „przyjaciół”, McCarthy, zaskoczył mnie tego ranka. Noc spędziłem na chodzeniu w kółko na dworze i nie wracałem, dopóki nie wyszłaś. Kiedy wszedłem do twojego pokoju, żeby zobaczyć, czy nadal tam jesteś, wyszedł zza łóżka i zamknął za pomocą czarów drzwi. Wtedy zaatakował mnie i zostawił – Draco powiedział to bez owijania w bawełnę, jakby zdarzało mu się to codziennie.
– Musisz komuś o tym powiedzieć! – uparła się Hermiona.
– Nikomu nie powiem i ty lepiej też nie – powiedział twardo. – Jeśli ktokolwiek, dosłownie ktokolwiek, odkryje, że kiedykolwiek wyżaliłem się choć jednej osobie, to równie dobrze mógłbym być martwy.
– Nie możesz tego tak zostawić – kłóciła się. – Jeśli komuś powiesz, on trafi do Azkabanu i wszystko będzie dobrze.
– Boże, Granger, myślałem, że jesteś najmądrzejszą czarownicą w klasie. „I wszystko będzie dobrze”... heh! – parsknął śmiechem. – Ta, jasne, jeśli jego znajomi nie zbiorą się razem i mnie po prostu nie zabiją. Nie ucieknę od tego w żaden sposób. A ty w żaden sposób mi nie pomożesz.
Zanim Hermiona mogła odpowiedzieć, przyszła Madame Pomfrey i powiedziała srogim głosem:
– Twój czas się skończył, panno Granger. Pan Malfoy musi odpocząć. Sio! Idź do swojego dormitorium.
– Przepraszam – odpowiedziała grzecznie, ale za plecami pielęgniarki przewróciła oczami. – Już idę.
Hermiona wstała i wzięła swoją torbę.
– Draco... Przyjdę jutro.
Mówienie do niego po imieniu nie odpędziło problemów, ale było warto to zrobić, by zobaczyć, jak jego twarz łagodnieje – tylko odrobinę.
– Do widzenia, Hermiono – odpowiedział.

Atuś


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Triss
Przyszły Czarodziej



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ze Słońca

PostWysłany: Pon 22:29, 26 Wrz 2005 Powrót do góry

Mam dwie perełki Wink może perełeczki, ale mi sie podobają
Cytat:
Obrócił nieznacznie głowę, a jego wargi spotkały się z jej ustami

Uh, w tym momencie prawie z wrażenia bym wypuściła z rąk herbatę. Kocham takie leciutkie okazywanie uczuć.

Cytat:
Kiedy wszedłem do twojego pokoju, żeby zobaczyć, czy nadal tam jesteś, wyszedł zza łóżka i zamknął za pomocą czarów drzwi. Wtedy zaatakował mnie i zostawił – Draco powiedział to bez owijania w bawełnę, jakby zdarzało mu się to codziennie.

No, pewnie. Normalka <zagląda pod łóżko>. Uf, czasami się cieszę, że nie jestem czarodziejką :]

Ogólnie to mi się bardzo podobało. Błędów jakiś rażących nie zauważyłam. Czekam na dalsze poczyniania Wink Wklejaj szybciutko AtA.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)