Forum Harry Potter Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Roszpunka (tłumaczenie, całość) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Artemida
Charłak



Dołączył: 20 Lip 2005
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Olimp

PostWysłany: Pią 13:42, 19 Sie 2005 Powrót do góry

Autor: Neith
Tytuł oryginalny: Rapunzel, Rapunzel
Oryginał : [link widoczny dla zalogowanych]
Tłumaczenie: Artemida
Korekta: Cytrusek



Półmrok powoli przemieniał się w noc, kiedy wysoki, postawny mężczyzna zasłonił zasłony. Jednak chwilę po tym odsunął je ponownie - na wyraźne życzenie, mającej nie więcej niż pięć lat, siedzącej na łóżku, dziewczynki. Następnie stanął przed niewielką biblioteczką, z której wybrał pewną książkę. Były to „Mugolskie Magiczne Opowiastki” – tak je nazywał.
- Moja mama zwykła mi je czytać – powiedział Ted Tonks, stawiając krzesło przy łóżku dziecka. – Twoja zaś, nie widzi sensu w czytaniu ci mugolskich bajek, biorąc pod uwagę fakt, że żyjemy w czarodziejskim świecie. Aczkolwiek ja jestem pewny, że ci się spodobają.
Ted otworzył tom na stronie zatytułowanej „Roszpunka”. Trzymając książkę tak, by mała mogła widzieć piękne ilustracje towarzyszące tekstowi, zaczął opowiadać:
- Dawno, dawno temu...
- Jak dawno?
- Bardzo dawno. W każdym bądź razie, dawno temu, za górami, za lasami...
- Jak daleko jest to, „za górami, za lasami”?
Ted obdarzył córkę karcącym spojrzeniem.
- Bardzo daleko. Nawet dalej niż stąd do Ameryki. – Ta odpowiedź zdawała się usatysfakcjonować dziewczynkę, jako że usiadła spokojnie z powrotem na tapczanie.
- Żyli sobie mąż z żoną. Nie mieli dzieci. Mieszkali w chatce, której okna wychodziły na otoczony murem, piękny ogród, w którym rosły najładniejsze w okolicy rampiony.
- Tatusiu, co to są rampiony? – oczy dziewczynki pełne były ciekawości.
- Cóż, to chyba... – Ted przerwał. – Właściwie, to nie wiem. To musi być jakiś gatunek pysznych warzyw, ponieważ kobieta bardzo ich pragnęła.
Dziewczynka zaśmiała się.
- Ale przecież nikt nie lubi warzyw! Mamusia ma rację, mugolskie bajki są głupie.
Ted uśmiechnął się i wznowił czytanie.
- Jednakże nie odważyła się zabrać ani jednego, ponieważ ogród należał do bardzo potężnej czarownicy. Pragnienie kobiety rosło z każdym dniem. Pewnego razu powiedziała o warzywach swojemu mężowi. Ten, pod osłoną nocy, zakradł się do ogrodu i wyrwał pęczek rampionów.
- Dlaczego...
- Oczywiście, wiedźma o tym wiedziała – uciął. – Następnej nocy mężczyzna udał się z powrotem do ogrodu, aby znów ukraść kilka rampionów, lecz wtem ukazała się przed nim czarownica. Nie rzuciła na niego żadnej klątwy, tak jak się tego obawiał. Powiedziała natomiast, że może nadal zabierać rampiony, pod jednym jednakże warunkiem.
- Jakim warunkiem?
- Gdybyś mi pozwoliła mówić dalej... Właśnie do tego zmierzam. Mężczyzna miał jej oddać dziecko, które jego żona miała wkrótce urodzić. Przerażony wizją tego, co wiedźma może mu zrobić, gdy odmówi, zgodził się natychmiast – Ted czekał na kolejne pytanie, lecz jego córka pozostała cicho, słuchając bacznie historii. – Dziecko przyszło na świat, a zła czarownica zabrała je daleko od rodziców, nadając mu imię Roszpunka.
- Ona też ma śmieszne imię! – krzyknęła uradowana dziewczynka.
- Roszpunka rosła, stając się najpiękniejszym dzieckiem w kraju. Kiedy miała dwanaście lat, wiedźma zamknęła ją w wysokiej wieży bez schodów i drzwi. Znajdowało się tam jedynie małe okienko, umiejscowione bardzo wysoko.
- Dlaczego?
- Co „dlaczego”?
- Dlaczego czarownica uwięziła ją w wieży?
- Eee... - Ted spojrzał na książkę i zdziwił się, dlaczego sam nigdy nie kwestionował motywów postępowania czarnych charakterów. – Ponieważ... Cóż... Ponieważ była brzydką, starą jędzą, która chciała, aby śliczna dziewczynka cierpiała podobnie jak kiedyś ona sama.
- Ale...
- Tak czy inaczej, Roszpunka mieszkała w wieży przez długie lata. W czasie tej niewoli urosły jej zdumiewająco włosy. Za każdym razem, gdy czarownica chciała się do niej dostać, stawała u stóp wieży i śpiewała: „Roszpunko, Roszpunko, spuść mi włosy swoje”. I Roszpunka opuszczała swoje złociste warkocze tak, aby zetknęły się z ziemią.
Na następnej stronie książki zamieszczona była duża ilustracja Roszpunki przerzucającej swe wspaniałe sploty przez okienko.
- Ojej! Spójrz na jej włosy! - córeczka Teda była podekscytowana. – Nawet włosy mamy nie są tak długie!
- Nie, nie są, ale wasza dwójka jest niczym taka para Roszpunek - powiedział Ted, głaszcząc czarne, splecione włosy swojego dziecka. Obie – ona i jej matka – obdarzone były ciemnymi jak noc włosami, sięgającymi prawie do talii.
- Chciałabym mieć takie długie, złote włosy, jak ma Roszpunka – powiedziała dziewczynka z rozmarzeniem wymalowanym na twarzy.
Wtem stało się coś niezwykłego. Coś, co sprawiło, że Ted otworzył buzię ze zdumienia. On sam był częścią czarodziejskiego świata odkąd skończył jedenaście lat, ale nigdy nie widział podobnego zjawiska odbywającego się bez użycia specjalnego zaklęcia czy eliksiru. Ciemne warkocze jego córki stały się złote i niewyobrażalnie długie – tworząc przy tym stos jasnych kręgów na podłodze.
- Andromedo! – krzyknął Ted. – Andromedo, chodź tu natychmiast!
- Ani mi się śni, póki nie użyjesz pewnego magicznego słowa – zawołała w odpowiedzi.
Ted jęknął rozdrażniony.
- Proszę!
Kilka chwil później, drobna kobieta o trójkątnej twarzy weszła do pokoju. Jej postura zdawała się być jeszcze bardziej krucha, gdy stanęła przy postawnym mężu. Spojrzała na niego w oczekiwaniu, lecz ten, w odpowiedzi, powiódł wzrokiem do ich córki. Nie zdziwiła się równie mocno, co on - jedynie krzyknęła radośnie i podbiegła do dziewczynki, by ją uściskać.
- Moja maleńka Nim! Kochanie, naprawdę jesteś wyjątkowa! Trudno mi w to uwierzyć! Moja córka - Metamorfomagiem!
Ted zmarszczył brwi.
- Kochanie, zatrzymujesz jej krążenie, puść ją na chwilę. Czym właściwie jest Meta... to „coś”?
Andromeda poluźniła jedynie odrobinę uścisk, w którym trzymała dziecko i zwróciła się do Ted’a.
- Metamorfomadzy potrafią zmienić swój wygląd bez pomocy zaklęć. Są niezwykle rzadcy, prawdę mówiąc nie słyszałam, żeby jakiś się urodził od czasów mojego pra – pra stryja. – Oh, Nimfadoro, jestem taka szczęśliwa!
- Czy to znaczy, – zaczęła Nimfadora, usiłując wyrwać się z uchwytu matki – że mogę zmienić wygląd, kiedy tylko zechcę?
- Tak, ale proponuję, byś starała się przez większość czasu utrzymać swoją własną twarz. Twój tatuś i ja zwariujemy, jeżeli za każdym razem, gdy na nas spojrzysz będziesz kimś innym – Andromeda w końcu puściła córkę i wstała. – Najwyższy czas, byś poszła spać. Chodź ze mną, Ted. Powinniśmy przekazać dobre wieści twoim rodzicom.
Andromeda pocałowała Nimfadorę w czoło i wyszła z pomieszczenia, uśmiechając się do siebie.
- Moi rodzice to mugole, będą zdezorientowani - wymamrotał Ted, podążając za żoną, zatrzymawszy się na chwilę przy łóżeczku, aby pocałować córeczkę i zgasić lampę.
Nimfadora odwróciła się na drugi bok i zaczęła wpatrywać się w okno, na leniwie poruszające się chmury wokół księżyca. Zanim zmógł ją sen, nasunęło jej się na myśl, że nie był to wcale koniec historii, o której wcześniej myślała jak o bajce.

- Ale dlaczego Roszpunka pozwoliła czarownicy wspinać się po jej włosach? – wyszeptała cicho, zanim zasnęła.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AtA
Pełnoprawny czarodziej



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Grzeszne Rozkosze - pub dla wampirów xD

PostWysłany: Pią 14:44, 19 Sie 2005 Powrót do góry

nie obrazisz się, jeśli przekopiuję posta z dekla xD? tak na dobry początek ;)...

hieh, fajne, tez bym tak chciala xD. moglabym sie w tymiga odchudzic, buehehe xD. ja kcem byc metamorfomagiem!

opowiadanie przetlumaczone bardzo dobrze (no ale to Artemida w koncu jest ;) ), wychwycilam jedno "cus", co mi nie pasuje:
Cytat:
W czasie tej niewoli urosły jej zdumiewająco włosy.

albo "zdumiewajace", albo cos z szykiem pokombinowac, no, bo cos mi tu nie pasi.

dawaj, dawaj cos jeszcze, Arti ;)... skoro to jednopartowka, to jakis inny ficzek, prosze ;)...

Atus


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Triss
Przyszły Czarodziej



Dołączył: 28 Sie 2005
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów

Skąd: ze Słońca

PostWysłany: Nie 14:55, 28 Sie 2005 Powrót do góry

Podobało mi się, ale czy to już koniec? Jak zwykle nie ma żadnych błędów. Brawo dla Cytruska, który chyba nie miał znowuż tyl eorboty, bo gdzieby Arti zrobiła jakiś błąd. Chciałabym też tłumaczyć opowiadania :] Sama jakoś dogaduje się przec ICQ z obcokrajowcami, ale żeby tłumaczyć? Nie umiem jeszcze tyle anglika :] Powodzenia w dalszym tłumaczeniu. A ty AtA wymyślasz Razz Mi tam to pasuje.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)